LinkedIn zaczął przypominać Instagrama. Z platformy wymiany myśli i nawiązywania kontaktów biznesowych przeobraził się w targowisko próżności. Każdy wiedzie cudowną karierę, zarabia, tyle, że nie ma kiedy wydawać, a obecnie skupia się na work-life balance i medytacji. W rzeczywistości nierzadko wiedzie smutne i powtarzalne życie, a przybrana poza jest jedynie łatwym sposobem na łowienie klientów z podobnymi aspiracjami.
Planując karierę, ludzie mają obecnie do wyboru niezwykle szerokie spektrum źródeł informacji. Książki, podcasty, kanały na youtube, artykuły, blogi czy konferencje są ogólnodostępne. Jesteśmy epatowani historiami sukcesów, gdzie niemal każdy ryzykując wiele, osiągnął szczyt. Wydaje się mądry, zabawny, doświadczony – ma wszystko to, czego chcą obserwujący go ludzie, tj. karmić się pewnym wyobrażeniem sukcesu. W powszechnej opinii jest ono determinowane osiągnięciem ponadprzeciętnych zarobków dzięki wysokiej pozycji w międzynarodowym brandzie lub byciem CEO własnej spółki. Wszystko się zgadza, dopóki dopóty jesteśmy świadomi, że jest to wyłącznie pewna forma gry, a nie rzeczywistość, w której funkcjonują obserwowane osoby. Jednak, co ważne – to one są produktem oczekiwań audytorium. Uświadamiając to sobie, można posłużyć się paralelą z rynku motoryzacyjnego – używany samochód nie może mieć więcej niż 200k przebiegu i ma błyszczeć jak nowy niezależnie od wieku. Sprzedawca, który próbuje być uczciwy nierzadko miesiącami zmaga się z odmowami. W końcu pęka i „adaptuje produkt” do oczekiwań potencjalnych nabywców – w końcu sami tego chcieli.
Biznesowi pseudocelebryci
Uosobieniem powyższego są internetowi pseudocelebryci biznesu – samozwańczy coache, którzy piszą głębokie cytaty, nierzadko wymyślając ich autorów. Są bardzo aktywni w mediach społecznościowych, tworzą content, piszą, nagrywają, pomogą rozwiązać każdy problem. Żyją z doradztwa o niezwykle szerokim spektrum, czasem mają nawet firmę – choć nie zawsze – a ich życie to umiejętne kreowanie tendencyjnej rzeczywistości. Audytorium też jest odpowiednio dobrane – najlepiej takie, by nie mogło kwestionować i zadawać trudnych pytań. Dlaczego? Bo wtedy przed wyjazdem na 3 dniowy mastermind, kupnem 28 odcinkowej serii filmów czy wykupieniem czasu 1-on-1 za 2 tys. zł za godzinę mało kto decyduje się powiedzieć SPRAWDZAM. Przyjmuje się apriorycznie, że dana osoba jest uczciwa i wiarygodna. I czasem nawet taka jest, tylko wspomniany wcześniej sukces – zwłaszcza natury finansowej – nagle staje się dalekim od oczekiwań. Okazuje się, że inwestorem nazwał się ktoś, kto dał 5 tys. zł na startup i kupił akcje kilku spółek na giełdzie, autorem, bo prowadzi własnego bloga, którego mało kto czyta, a serial entrepreneur, bo prowadził założył w przeszłości 2 spółki. Teoretycznie się zgadza, jednak nie do końca do tego aspirują obserwujący. Co jest zatem celem? Sprzedaż i łechtanie próżności – jeśli potrafi się umiejętnie budować wizerunek własnego ja, można z tego całkiem dobrze żyć, jednak merytoryka udzielanych porad często jest wątpliwa, bo to tylko show.
Inżynieria kariery
Opowiadając o doświadczeniach, ludzie skupiają się raczej na pozytywnych aspektach. Tego wymaga narracja medialna, choć w praktyce tzw. sukces jest niezwykle małą częścią. Cała reszta to codzienne problemy, z którymi zmaga się większość. Rutyna, zmęczenie, popełniane błędy, niewypalone projekty, problemy z płynnością finansową, brak popytu, załamanie rynku, upierdliwy przełożony, brak możliwości rozwoju – niezależne od tego, czy jest to etat czy firma – tak statystycznie wygląda codzienność. Jest ona daleka od usłanej różami. Warto poszerzać wiedzę i inspirować się cudzymi historiami, jednak w karierze zawodowej działa podobny mechanizm jak w dzieciństwie – najlepiej uczymy się przez doświadczenia WŁASNE. Zamiast zatem słuchać kolejnej dyskusji na ClubHouse szukając olśnienia, warto po prostu działać. Mówiąc brutalnie – nie osiągnie się sukcesu, słuchając o sukcesach innych ludzi. Nie sposób poznać dokładną ścieżkę, która do tego doprowadziła, a z drugiej strony często życiem zawodowym rządzi przypadek – jedna spotkana osoba, czy projekt może zupełnie zmienić rzeczywistość. Są jednak pewne elementy, które zwiększają prawdopodobieństwo – wytrwałość/upór, ciężka wielogodzinna praca, otwartość i chęć uczenia się. Lepiej popełnić 100 nietrafnych decyzji, poznać smak ich konsekwencji, zrozumieć i znaleźć rozwiązanie niż biernie słuchać perspektywy innych ludzi. To owocuje mądrością biznesową i doświadczeniem, które zostaje na długi czas.
Powyższa refleksja nasuwa kilka wniosków. Świat biznesu nie jest tak piękny jak malują go media, które pokazują tylko określony wycinek – cała reszta to żmudna praca. Obserwując autorytet, zawsze warto poświęcić choć chwilę, by zweryfikować jego background. Trzeba doceniać własne osiągnięcia, bo często są one znacznie większe niż ludzi, których podziwiamy. Budując karierę – warto być na bieżąco, mieć mentorów, czerpać inspiracje z różnych źródeł – jednak biznesu nikt nas nie nauczy. Każdy musi odrobić tę lekcję samodzielnie i zrobić to po swojemu – z samego Linkedina się tego nie nauczymy.
Photo by Austin Distel on Unsplash